sobota, 23 lutego 2013

3. zabierz mi wszystko tylko nie zabieraj wspomnień.


Światła, kamera, akcja - jeśli ktoś na górze dobrze się bawi reżyserując film pt. 'życie Julki'. Niech albo zacznie się skupiać na kimś innym, albo da mi przeżyć samemu moje życie. Pamiętam, że straciłam panowanie nad pojazdem, wielki rów, w którym rozbiło się moje piękne audi A4 Quattro. Nie mogłam ruszyć niczym, zupełnie jak by ktoś odciął mój mózg od panowania nad kruchym ciałem. Co za kretyn wymusił mi pierszeństwa? Mogłam w niego uderzyć, a nie teraz umieram. Umierałam wiele razy, za każdym kolejnym mocniej. Teraz już chyba na dobre. Jeśli to przeżyje, choć wątpie, to dorwę tego debila, uciekł gdzieś pewnie, nie udzielił pomocy. A ja leżę i nie czując nic, słyszę ulatujące ze mnie ostatnie tchnienie. Po chwili zaczynam odczuwać bodźce. Może trochę przesadziłam, bo to nie jest nic w typie widzenia, czy słyszenia. Mnie po prostu zżera ból, całą. Pomimo tych przykrych odczuć, mam świadomość. Czy zostanę rośliną? Mój monolog wewnętrzny przewał dotyk. Czyjeś dłonie obejmowały moją sylwetkę i wznosiły ku sobie. Przytulając bardzo mocno do klatki piersiowej. Mam jakieś przedśmiertne urojenia? jest w ogóle coś takiego? Po chwili zaczęłam nawet czuć w nozdrzach drogie, męskie perfumy. Zapach ten po sekundzie ustąpił miejsce fetorowi krwi. 
-halo, słyszysz mnie? Jeśli tak, to złap trochę mocniej moją dłoń, lub zrób cokolwiek. 
hmm, piękny męski głos, co dziwne mówiący do mnie po angielsku. zaczęło do mnie docierać coraz więcej bodźców. Ból był nadal silny, ale to nic. Chciałam posłusznie pokazać, że słyszę niebiańskiego osobnika, bo inaczej go nazwać nie można. Tak bardzo chciałam otworzyć oczy, nie mogłam. Nienawidzę bezsilności, to tak irytuje. Mam nadzieję, że udało mi się wykonać jego polecenie i uścisnąć rękę swojego wybawcy.
-no bardzo ładnie, to skoro mnie słyszysz, to walcz, żeby nie stracić kontaktu ze światem. Zaraz przyjedzie karetka, więc poczekaj jeszcze chwile.
Idąc za wypowiedzią mojego rozmówcy, postanowiłam, że się nie poddam, nie chciałam odpłynąć. Nagle pomyślałam, że jeszcze tak dużo w życiu do zrobienia. Siliłam się strasznie, by móc otworzyć oczy. Po wielu próbach, zmotywowana otworzyłam kawałek, co chyba zobaczył on, bo zaczął mnie dopingować w moich dalszych działaniach. 
Sygnał, jeden, drugi, trzeci. coraz bliżej mnie. Jadą mnie uratować. Po chwili zostaję przeniesiona z twardej ziemi na coś równie nie wygodnego. domyślam się, że nosze. 
-pan jest kimś z rodziny? - słyszę w swoim rodzimym języku.
Mój prywatny bohater zaczyna się jąkać i dukać coś w swoim dialekcie.
-kolega spytał, czy jest pan z kimś z rodziny, chciałby pan pewnie pojechać z dziewczyną? - powiedziała kobieta z cukrowym głosikiem po angielsku.
Dziewczyną? czy to tak wyglądało? przecież on nie ucierpiał, a gdyby jechał ze mną moim spłaszczonym cudeńkiem to by miał chociaż lekkie zadrapania. Zresztą co ja się wypowiadam, jak nie mogę nawet otworzyć oczu, by spojrzeć może ostatni już raz na ten chory świat.
-niestety nie znam tej pani, udzieliłem jej tylko pomocy, chociaż bardzo bym chciał z nią pojechać i zadbać, by nic się jej nie stało.
Znowu usłyszałam jego głos, tak bardzo chciałam się dołączyć do ich rozmowy, wstać, otrzepać się i powiedzieć, że nic mi nie jest. No bo przecież miałam być silna, co nie? Oby pani doktor pozwoliła pojechać mu ze mną, nigdy bym sobie nie wybaczyła, jeśli nie poznałabym wybawcy.
-No to będzie problem, my możemy wozić tylko rodzinę, może zrobimy tak, że ja podam panu adres szpitala i pan przyjedzie ją odwiedzić? Obstawiam, że nie wie pan jak ofiara się nazywa?
Sama jesteś ofiarą, głupia krowo, ja po prostu miałam wypadek. 
-no nie wiem, ale w aucie powinna mieć dokumenty. Pójdę sprawdzić.
Wrócił po chwili -czytając moje dane dosyć nie poradnie. 
-Julia - tu nastąpiła chwila przerwy - Gikowić? Urodzona 18 kwietnia.
-poda mi pan tą torebkę? jedziemy do szpitala na ulicę Wiśniową, duży stary budynek.
-dziękuję bardzo.
I na tym skończyła się ich rozmowa lub tylko według mnie się skończyła, bo odpłynęłam za chwilę.


Przeraźliwie jasny błysk, który wbijał się raniąc moje tęczówki obudził mnie z błogiego snu- czyli jednak żyję - pomyślałam.
-Pani Julio, dobrze się pani czuje? Pani stan jest stabilny, pomimo połamanych żeber, wstrząsu mózgu i kilku siniaków nic pani nie jest, także cieszymy się.
-żyje - wymówiłam, a raczej wyszeptałam jedno słowo, bo mój głos był strasznie nie stabilny i prze chrypnięty. 
-Miło, że się pani zdecydowała obudzić, przez dwa tygodnie nie wiedziliśmy co pani jest, bo wszystko powinno być dobrze, a pani jednak się nie budziła.
-to ile ja tu jestem?
-dwa i pół tygodnia, trzy dni spędzała pani jako taki królik doświadczalny, bo przeprowadzano na pani wszystkie badania i stan był ciężki, a później jak po dotknięciu czarodziejską różdżką, różne obawy które mieliśmy co do pani stanu rozwiały się. Nadal się pani nie budziła, ale stan się stabilizował.
Dowcipny lekarz mi się trafił, ja po jego wypowiedzi zaczęłam sobie powoli przypominać co się stało i nie powiem, ale nagle zaczął mnie kłóć lewy bok. Co chyba wychwycił wzrok mojego rozmówcy bo od razu przejął się moim grymasem na twarzy.
-nic mi nie jest, lekkie ukłucie. Przeżyłam wypadek samochodowy to pewnie jeszcze jego pozostałości.
-Dzielna dziewczynka - powiedział z intonacją jak dla małej pacjentki.- może to dziwnie zabrzmi, ale zazdroszczę pani chłopaka! Tyle co on tu wysiedział, patrząc jak pani leży. 
Dopiero teraz zobaczyłam siedząca w kącie osobę na jakimś małym, starym krześle.
Nie no, to nie krzesło było małe, tylko on był duży. Skądś kojarzyłam jego twarz, ale nie mogłam sobie za nic przypomnieć skąd. Jak na zawołanie otworzył oczy i przeciągnął się, lekarz widząc, że i 'mój chłopak' się obudził nagle się ulotnił.
On wstał- o mamusiu! ma co najmniej dwa metry jak nie więcej- podszedł do mojego łóżka i usiadł lekko na nim przyglądając mi się uważnie z tajemniczą miną. Był przystojny, jego bystre czy to szare czy niebieskie tęczówki przyglądały się moim. Jego usta idealnie skrojone, lekko wypełnione, dolna warga była własnie przegryzana przez śnieżnobiałe zęby. Myślał nad czymś bardzo intensywnie. Pomimo siedzenia w ciszy nie czułam skrępowania, nawet najmniejszego. Położyłam dłoń na jego dłoni i już chciałam podziękować, chciałam przerwać tą neutralną sytuację, napięcie między nami. Wybawca się do mnie uśmiechnął, a mnie wtedy jak by piorun strzelił od samej głowy do stóp. Od razu go poznałam, proszę, proszę, kto by pomyślał, że kiedykolwiek uratuje mnie nowy przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów. 

____________________________________
Tadam, zacznę chyba regularnie coś pisać, bo niby jest wena, ale brak możliwości jakiegokolwiek opisu.
Mam fabułę, ale nie umiem jakoś pisać tych rozdziałów, staram się pisać je jakoś logicznie. mam nadzieję, że mi wychodzi. Przyśpieszam sprawę, bo jak by miało być, tak jak chciałam na początku to i do 40 rozdziału byście się ze mną nie pożegnali hahahahah
Boziuniu, niech ktoś zrobi tak, żebym zdała w tym roku.
Nie mogę po prostu z tego, że przerąbałam caałe pierwsze półrocze na rzecz meczy. Cóż, mecze ważniejsze, ale za kilka lat nimi rodziny nie wykarmię. :D
Pozdrawiam & Całuje - Cookieass <3

13 komentarzy:

  1. Ta, za to mój semestr na studiach prawdopodobnie pójdzie się jebać na rzecz blogów, a co mi tam. :P
    cholera, Matta mogłabym całować po rękach! nie stchórzył, poczekał aż do przyjazdu karetki, po prostu mi zaimponował. pytanie tylko, czy to on w nią uderzył czy jakiś inny pajac? sorry, jestem tak wypompowana, że już nie kojarzę wszystkich faktów. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matt to ideał. Opiekuńczy pomocny i przystojny. Julia ma szczęście, że go spotkała. Może on jej pomoże, otrząsnąć się po nieudanym związku.

    http://urojona-milosc.blogspot.com/ Zapraszam na drugi rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że nic poważniejszego się jej nie stało! Sprawa z wypadkiem zastanawiająca - tylko jej pomaga czy jest winny? W każdym bądź razie robi się coraz ciekawiej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ oraz na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Nowy rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Zapraszam na nowy rozdział na:
      http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
      a także na prolog na:
      http://walcz-o-mnie.blogspot.com/

      Usuń
  4. Zacznę od tego że uwielbiam Twój styl- i nie chcę Ci słodzić, po prostu każdy rozdział czytam z zapartym tchem. Tworzysz idealną kompozycję która jest wyważona, nie ma zbędnych słów i przesadzonych opisów. A co do samego Matta- brawo! Nie każdy by się umiał tak zachować na jego miejscu- podejść i udzielić pierwszej pomocy, w naszym kraju to wciąż paląca kwestia. Normalnie rycerz na białym koniu ;) Mam nadzieję że na odwiedzaniu w szpitalu się nie skończy i że przystojny siatkarz pomoże Asi wyleczyć złamane serce.

    Czekam na następny, buziaki, S. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + jeśli masz ochotę, zapraszam na ósemkę :)
      http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

      Usuń
    2. coś nowego z mojej strony- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
      jeśli masz ochotę, zapraszam ;*

      Usuń
  5. łuhuhu, no to ładnie. Matt wybawca? ;) ciekawe, czy ich znajomość jakoś się rozwinie.
    zapraszam do siebie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na 9- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
    S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/,
    a także na pierwszy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na ostatni rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie ;)

      Usuń