sobota, 23 lutego 2013

3. zabierz mi wszystko tylko nie zabieraj wspomnień.


Światła, kamera, akcja - jeśli ktoś na górze dobrze się bawi reżyserując film pt. 'życie Julki'. Niech albo zacznie się skupiać na kimś innym, albo da mi przeżyć samemu moje życie. Pamiętam, że straciłam panowanie nad pojazdem, wielki rów, w którym rozbiło się moje piękne audi A4 Quattro. Nie mogłam ruszyć niczym, zupełnie jak by ktoś odciął mój mózg od panowania nad kruchym ciałem. Co za kretyn wymusił mi pierszeństwa? Mogłam w niego uderzyć, a nie teraz umieram. Umierałam wiele razy, za każdym kolejnym mocniej. Teraz już chyba na dobre. Jeśli to przeżyje, choć wątpie, to dorwę tego debila, uciekł gdzieś pewnie, nie udzielił pomocy. A ja leżę i nie czując nic, słyszę ulatujące ze mnie ostatnie tchnienie. Po chwili zaczynam odczuwać bodźce. Może trochę przesadziłam, bo to nie jest nic w typie widzenia, czy słyszenia. Mnie po prostu zżera ból, całą. Pomimo tych przykrych odczuć, mam świadomość. Czy zostanę rośliną? Mój monolog wewnętrzny przewał dotyk. Czyjeś dłonie obejmowały moją sylwetkę i wznosiły ku sobie. Przytulając bardzo mocno do klatki piersiowej. Mam jakieś przedśmiertne urojenia? jest w ogóle coś takiego? Po chwili zaczęłam nawet czuć w nozdrzach drogie, męskie perfumy. Zapach ten po sekundzie ustąpił miejsce fetorowi krwi. 
-halo, słyszysz mnie? Jeśli tak, to złap trochę mocniej moją dłoń, lub zrób cokolwiek. 
hmm, piękny męski głos, co dziwne mówiący do mnie po angielsku. zaczęło do mnie docierać coraz więcej bodźców. Ból był nadal silny, ale to nic. Chciałam posłusznie pokazać, że słyszę niebiańskiego osobnika, bo inaczej go nazwać nie można. Tak bardzo chciałam otworzyć oczy, nie mogłam. Nienawidzę bezsilności, to tak irytuje. Mam nadzieję, że udało mi się wykonać jego polecenie i uścisnąć rękę swojego wybawcy.
-no bardzo ładnie, to skoro mnie słyszysz, to walcz, żeby nie stracić kontaktu ze światem. Zaraz przyjedzie karetka, więc poczekaj jeszcze chwile.
Idąc za wypowiedzią mojego rozmówcy, postanowiłam, że się nie poddam, nie chciałam odpłynąć. Nagle pomyślałam, że jeszcze tak dużo w życiu do zrobienia. Siliłam się strasznie, by móc otworzyć oczy. Po wielu próbach, zmotywowana otworzyłam kawałek, co chyba zobaczył on, bo zaczął mnie dopingować w moich dalszych działaniach. 
Sygnał, jeden, drugi, trzeci. coraz bliżej mnie. Jadą mnie uratować. Po chwili zostaję przeniesiona z twardej ziemi na coś równie nie wygodnego. domyślam się, że nosze. 
-pan jest kimś z rodziny? - słyszę w swoim rodzimym języku.
Mój prywatny bohater zaczyna się jąkać i dukać coś w swoim dialekcie.
-kolega spytał, czy jest pan z kimś z rodziny, chciałby pan pewnie pojechać z dziewczyną? - powiedziała kobieta z cukrowym głosikiem po angielsku.
Dziewczyną? czy to tak wyglądało? przecież on nie ucierpiał, a gdyby jechał ze mną moim spłaszczonym cudeńkiem to by miał chociaż lekkie zadrapania. Zresztą co ja się wypowiadam, jak nie mogę nawet otworzyć oczu, by spojrzeć może ostatni już raz na ten chory świat.
-niestety nie znam tej pani, udzieliłem jej tylko pomocy, chociaż bardzo bym chciał z nią pojechać i zadbać, by nic się jej nie stało.
Znowu usłyszałam jego głos, tak bardzo chciałam się dołączyć do ich rozmowy, wstać, otrzepać się i powiedzieć, że nic mi nie jest. No bo przecież miałam być silna, co nie? Oby pani doktor pozwoliła pojechać mu ze mną, nigdy bym sobie nie wybaczyła, jeśli nie poznałabym wybawcy.
-No to będzie problem, my możemy wozić tylko rodzinę, może zrobimy tak, że ja podam panu adres szpitala i pan przyjedzie ją odwiedzić? Obstawiam, że nie wie pan jak ofiara się nazywa?
Sama jesteś ofiarą, głupia krowo, ja po prostu miałam wypadek. 
-no nie wiem, ale w aucie powinna mieć dokumenty. Pójdę sprawdzić.
Wrócił po chwili -czytając moje dane dosyć nie poradnie. 
-Julia - tu nastąpiła chwila przerwy - Gikowić? Urodzona 18 kwietnia.
-poda mi pan tą torebkę? jedziemy do szpitala na ulicę Wiśniową, duży stary budynek.
-dziękuję bardzo.
I na tym skończyła się ich rozmowa lub tylko według mnie się skończyła, bo odpłynęłam za chwilę.


Przeraźliwie jasny błysk, który wbijał się raniąc moje tęczówki obudził mnie z błogiego snu- czyli jednak żyję - pomyślałam.
-Pani Julio, dobrze się pani czuje? Pani stan jest stabilny, pomimo połamanych żeber, wstrząsu mózgu i kilku siniaków nic pani nie jest, także cieszymy się.
-żyje - wymówiłam, a raczej wyszeptałam jedno słowo, bo mój głos był strasznie nie stabilny i prze chrypnięty. 
-Miło, że się pani zdecydowała obudzić, przez dwa tygodnie nie wiedziliśmy co pani jest, bo wszystko powinno być dobrze, a pani jednak się nie budziła.
-to ile ja tu jestem?
-dwa i pół tygodnia, trzy dni spędzała pani jako taki królik doświadczalny, bo przeprowadzano na pani wszystkie badania i stan był ciężki, a później jak po dotknięciu czarodziejską różdżką, różne obawy które mieliśmy co do pani stanu rozwiały się. Nadal się pani nie budziła, ale stan się stabilizował.
Dowcipny lekarz mi się trafił, ja po jego wypowiedzi zaczęłam sobie powoli przypominać co się stało i nie powiem, ale nagle zaczął mnie kłóć lewy bok. Co chyba wychwycił wzrok mojego rozmówcy bo od razu przejął się moim grymasem na twarzy.
-nic mi nie jest, lekkie ukłucie. Przeżyłam wypadek samochodowy to pewnie jeszcze jego pozostałości.
-Dzielna dziewczynka - powiedział z intonacją jak dla małej pacjentki.- może to dziwnie zabrzmi, ale zazdroszczę pani chłopaka! Tyle co on tu wysiedział, patrząc jak pani leży. 
Dopiero teraz zobaczyłam siedząca w kącie osobę na jakimś małym, starym krześle.
Nie no, to nie krzesło było małe, tylko on był duży. Skądś kojarzyłam jego twarz, ale nie mogłam sobie za nic przypomnieć skąd. Jak na zawołanie otworzył oczy i przeciągnął się, lekarz widząc, że i 'mój chłopak' się obudził nagle się ulotnił.
On wstał- o mamusiu! ma co najmniej dwa metry jak nie więcej- podszedł do mojego łóżka i usiadł lekko na nim przyglądając mi się uważnie z tajemniczą miną. Był przystojny, jego bystre czy to szare czy niebieskie tęczówki przyglądały się moim. Jego usta idealnie skrojone, lekko wypełnione, dolna warga była własnie przegryzana przez śnieżnobiałe zęby. Myślał nad czymś bardzo intensywnie. Pomimo siedzenia w ciszy nie czułam skrępowania, nawet najmniejszego. Położyłam dłoń na jego dłoni i już chciałam podziękować, chciałam przerwać tą neutralną sytuację, napięcie między nami. Wybawca się do mnie uśmiechnął, a mnie wtedy jak by piorun strzelił od samej głowy do stóp. Od razu go poznałam, proszę, proszę, kto by pomyślał, że kiedykolwiek uratuje mnie nowy przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów. 

____________________________________
Tadam, zacznę chyba regularnie coś pisać, bo niby jest wena, ale brak możliwości jakiegokolwiek opisu.
Mam fabułę, ale nie umiem jakoś pisać tych rozdziałów, staram się pisać je jakoś logicznie. mam nadzieję, że mi wychodzi. Przyśpieszam sprawę, bo jak by miało być, tak jak chciałam na początku to i do 40 rozdziału byście się ze mną nie pożegnali hahahahah
Boziuniu, niech ktoś zrobi tak, żebym zdała w tym roku.
Nie mogę po prostu z tego, że przerąbałam caałe pierwsze półrocze na rzecz meczy. Cóż, mecze ważniejsze, ale za kilka lat nimi rodziny nie wykarmię. :D
Pozdrawiam & Całuje - Cookieass <3

czwartek, 21 lutego 2013

2. bilet w jedną stronę, czyli adresat nieznany.

Gdy Paula zaprosiła mnie do środka, a Michał jakiś poróżowiały musiał nagle gdzieś wyjść w pomieszczeniu zrobiło się jakoś duszno i cicho. 
-a jemu co? co tak szybko wyleciał? - spytałam szczerze zdziwiona, bo Miś miał zawsze wiele tematów do rozmowy.
-nie wiem, zaczął coś dziwnego wymyślać, dlatego lepiej, że sobie oszczędził tłumaczeń i poszedł.
-aha, okej.. A powiedziałaś mu? Wiem, że miałam Cię nie męczyć z tym tematem, ale ciekawość mnie zżera.
-wiesz, ciężko mi jest to wyznać, zrobię to dzisiaj na kolacji, mam nadzieję, że się ucieszy, bo jak coś to przyjdę do Ciebie mieszkać. - zachichotała pod nosem moja przyjaciółka.
-weź przestań! to jest odpowiedzialny i kochający chłopak, a Ty robisz z niego jakiegoś szczyla, który ucieknie od odpowiedzialnością! -broniłam go- teraz koniec gadania i do pracy! dużo mamy zapewne do zrobienia a jesteśmy w lesie właściwie.
No i się zaczęło. Multum sukienek przewijało się przed moimi oczami, wiele dodatków, welonów, butów, uczesań migało mi przed nosem. Na początku słuchałam jako tako co ma do powiedzenia moja kumpela, ale po pewnym czasie się wyłączyłam, słyszałam może co dziesiąte słowo kierowane do mnie. Ten temat mnie bolał, ale dla niej chciałam pokazać, że jestem silną kochaną przyjaciółką, która pomaga w potrzebie. 
-eee, Julaa? Ziemia? Słyszysz Ty mnie? - zapytała machając mi przed oczyma.
-tak, tak, przepraszam zamyśliłam się. Zmęczenie daje się we znaki - próbowałam się jakoś usprawiedliwić bezskutecznie.
-Weź się nie tłumacz, wiem o co chodzi. Znowu rozżalasz się jaka Ty jesteś nieszczęśliwa. Ty nadal go tak bardzo kochasz? Dziewczyno, przejrzyj na oczy, zobacz co robisz, szczerze mówiąc to wkurzasz mnie już! Dużo bardziej wolałam Cię jako tamtą kobietę. Pamiętasz jak nie raz przedstawiałaś się jako Aśka, tak, to było twoje alter ego. W dzień normalna, w nocy, doskonale wiemy co wywijałaś. I chociaż tego nigdy nie pochwalałam, ale miałaś takie ogniki w oczach, byłaś wesoła, taka pewna siebie. Każda Ci ustępowała miejsca w klubie, wystarczyło tylko jedno krzywe spojrzenie i już jej nie było.
-pierdolenie! Aśka była, jest i będzie we mnie, ale nie wyjdzie już na światło dzienne, to dzięki niej poznałam moje kochanie i tak na zawsze pozostanie. Nie pokaże się nigdy światu jako ona. Jeśli Cię denerwuje, proszę bardzo, mogę wyjść. Nikt Ci nie karze ze mną gadać przecież, co nie? - zdenerwowana, nawet nie spostrzegłam gdy z całej siły cisnęłam o podłogę jakąś gazetą. Po chwili ogarniając się i swoje rozbudzające się emocje, podniosłam Przegląd Sportowy z ziemi i zamarłam czytając okładkę.
'Szokujący transfer w drużynie z Rzeszowa, podstawowy atakujący zostaje wymieniony za amerykańskiego przyjmującego.'
To mogło oznaczać tylko jedno, go już nie ma. Pożegnał się z tym pięknym krajem jakim jest Polska. Przez chwilę mi coś nie grało, przecież w drużynie Resovii jest Amerykański przyjmujący. Myślałam, że to małe faux pas ze strony redakcji i miałam nadzieję, że to nie chodzi wcale o tego atakującego co myślę i to jest tylko marna plotka. W tak szanowanej gazecie jak PS nie powinny się zdarzać takie wpadki - pomyślałam.
-Co się tak przyglądasz? - powiedziała odrobinę spokojniej niż wcześniej, ale i tak nadal wzburzona blondynka.
-ale wtopa swoją drogą. nie wiedzą co piszą, czy jak?- zaśmiałam się lekko.
-No przecież to co piszą to jest prawda, aaa, bo Ty nic nie wiesz, zapomniałam Ci powiedzieć. -jej 'zapomniałam Ci powiedzieć' brzmi dosłownie jako 'nie chciałam Ci powiedzieć'.- Skarbek mówił, że gadał z nim i że od następnego sezonu gdzieś się przenosi za granicę, do Rosji czy gdzieś.
-Przecież w Sovii jest jeden przyjmujący z USA, Paul jest cholernie dobrym zawodnikiem i chyba im z Akhremem powinien wystarczyć, co z limitem obcokrajowców?
-Ominą to, dla tak świetnego gracza jakim jest Matthew. 
-Dla kogo?
Dobra, przyznaję się, zawsze byłam kibicką siatkówki, tak, siatkówki- nie siatkarzy. I gdyby mój..już nie mój facet był zawodnikiem jednych z plusligowych drużyn nie znałabym połowy nazwisk.
-No Matt, podobno za kilka dni ma przylecieć, aby już coś w stronę tego kontraktu zrobić. Swoją drogą niezłe ciacho, chrupałabym. 
-Gadasz, Ty nie masz zbyt wielkich wymagań, popatrz na Twojego narzeczonego.
Co mnie zdziwiło, zaczęła się śmiać, ze mnie?
-Humor Ci wraca, nareszcie, mam już dość 'trupa' jakim się stałaś.
-Dzięki, naprawdę miło to słyszeć. masz gdzieś zdjęcie tego nabytku? 
-ja bym nie miała? już nowy folder założony, oczywiście na hasło, żeby nie było awantury w domu.
Zaczęłyśmy się śmiać i żartować jak za dawnych lat. Pomimo bólu i głosów w głowie pt. 'nie zasługujesz na szczęście' było całkiem okej. Nie powiem również, że były zawodnik Zenitu jest szpetny. Gdyby nie to, co się dzieje teraz we mnie, może nawet by mi się spodobał. Cóż, mój angielski jest na bardzo wysokim poziomie, w końcu jako team manager nie mogłam mówić na zasadzie 'kali jeść, kali spać' także mogłabym się nawet koło niego zakręcić. Rozmawiałyśmy długo, zaproponowano mi nawet kieliszek dobrego wina, nie odmówiłam. To co, że jestem autem, mi tam obojętne. Gdy usłyszałyśmy szczęk kluczy, po czym wieszanie ich na miejscu wyznaczonym, postanowiłam, że się ulotnie, jednak nie jestem jeszcze gotowa na dłuższa rozmowę, niż cześć. Zabierając swoje rzeczy minęłam się z nim w drzwiach.
Wyjeżdżając z pięknie oświetlonej alei, znów przejeżdżałam koło tego domu, teraz pomimo nocy nie dane mi było zobaczyć marki auta, koloru czy innych szczegółów. nie wiem czemu, ale podświadomie czuję, że powinnam wiedzieć kim ten ktoś jest. Poprawiając lusterko, oko proroka, które zawsze woziłam przypięte koło zapachu wanilii, upadło na podłogę. Nie myśląc wiele, schyliłam się po nie, a gdy już podniosłam się na swoje miejsce serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi.

___________________________________
napisałam coś! jupijajej ! :D mam nadzieję, że wena wróci, bo się zdenerwuje -.-
proszę o wpisy z komentarzami czy ten rozdział nie jest zbyt nudny, czy coś.
bo ja czytając go mam mieszane uczucia.
mam zlasowany mózg przez te sprawdziany/kartkówki/pytania w szkole.
może przez to, nie wiem do końca co pisać? nie umiem się skupić.
sorka, że czasami nie piszę z dużych liter, ale to tylko niedopatrzenie.
tak samo jak z powtórzeniami i przecinkami.
Pozdrawiam & Całuje - Cookieass <3

niedziela, 10 lutego 2013

prolog.

Czarne, poranne chmury przesłaniają widok z okna, I nie mogę nic zobaczyć, I nawet gdybym mogła i tak wszystko byłoby szare, Ale na ścianie wisi twoje zdjęcie, I to właśnie ono utrzymuje mnie w przekonaniu że nie jest tak źle.

Siedzę w pierwszym rzędzie, kwadrat zawodników mam na wyciągnięcie ręki. Trener ściągnął Cię z powodu kolejnej zepsutej zagrywki, kolejnego zepsutego przyjęcia, kolejnego spieprzonego ataku. Cóż, moje położenie ma dwa minusy, nie mogę Cię teraz przytulić, nie mogę poczuć Twojego bólu. Drugim minusem jest natomiast to co siedzi koło mnie, na oko czternastolatka wykrzykująca hasła jak Cię bardzo kocha i co by z Tobą zrobiła. Czuję się zażenowana i podenerwowana faktem, że zaraz możesz odwrócić się w stronę nadchodzących dźwięków i możesz zobaczyć mnie. Tak bardzo tego nie chcę, katuje sama siebie przychodząc na Twój mecz, ale nie chcę widzieć Twoich oczu, które jeszcze nie tak dawno należały do mnie. Co Ty ze mną zrobiłeś? Zawsze byłam wesoła, na mecze chodziłam z pasji, a nie po to, aby kolejny raz wracać zapłakaną do mieszkania. Kiedyś nie siedziałabym spokojnie na miejscu, tylko machając szalikiem, głośno dopingowałabym nasza dumę krajową. Skandując nazwisko lub prosty tekst 'Polska- Biało czerwoni' zdzierałabym gardło, aby tylko nasza drużyna narodowa czuła wsparcie w nas- kibicach. Paula siedzi koło mnie i co chwile tylko wzdycha bo też nie może znieść tej smarkuli, przez którą zbiera mi się na wymioty. Chwyta moją dłoń co chwile i pyta tylko czy wszystko w porządku i czy aby nie chcę wyjść. Po co miałybyśmy wychodzić? Przecież tam gra też jej ukochany. Tak, skarbie, pomimo tego wszystkiego nadal jesteś moim ukochanym. Czemu ja jestem taka smutna, co? prowadzicie! dwa sety są na naszym koncie, gracie trzeciego i też jesteście na prowadzeniu. Czemu Ty będąc już nie na boisku, siedzisz i twoja głowa opuszczona wraz ze wzrokiem opuszczone są na podłogę. Wygraliście! Przestrzelił! Cała hala oszalała, wszyscy śpiewają pieść o małym rycerzu, wszyscy się cieszą, team skacze jak popieprzony na siebie, oprócz Ciebie, Ty wziąłeś swoje manatki, zresztą jak zwykle i idziesz w kierunku szatni. Mamy wiele ciekawych wspomnień stamtąd, pamiętasz? Testowaliśmy ławkę, podłogę, prysznic. Założę się, że już nie pamiętasz mnie, moich reakcji na Twój powrót do domu, tego jak planowaliśmy wspólnie przyszłość. Pamiętasz to, jak kłóciliśmy się o imię naszego pierwszego dziecka? Jak przez tydzień spieraliśmy się o rasę psa, albo to gdzie zamieszkamy? Chciałabym z Tobą porozmawiać po tym wszystkim, bo pomimo tego co się stało nie powinniśmy zostawić naszych relacji bez słowa wyjaśnienia. Uciekłeś pewnego dnia, rozumiem, też bym tak zrobiła na Twoim miejscu. Tylko czemu to tak cholernie boli? Widok Ciebie w gazecie? w internecie? Zresztą o czym ja mówię, w pokoju mam pełno Twoich zdjęć, rzeczy, które zostawiłeś, a ja nie odważyłam Ci się ich wysłać. Wiesz, że kupiłam sobie ostatnio nawet perfumy takie jakich Ty używasz? Stoją na półce i zawsze gdy jestem obok myśli samobójczych pryskam ich słodką woń na którąś z Twoich koszulek i siedzę z tym na naszym łóżku. Tłumaczę sobie wtedy, że znów jesteś na zgrupowaniu, wyjeździe-grasz ważne mecze dlatego nie masz czasu dla mnie. Wbrew pozorom, to pomaga! Jestem psychiczna, co? Mój terapeuta, Paweł, chyba fiksuje, cały czas jeden temat ciągnę. Zresztą to on mi podrzucił ten pomysł z perfumami, twierdzi, że oszukuje chociaż na chwilę swój mózg i nie wykonuje żadnych głupich posunięć. Korci mnie, żeby Cię odwiedzić, pójść i niby przypadkiem Cię spotkać gdziekolwiek. wiem, nie zrobię tego, nie mogę. Jest lepiej tak jak teraz, Ty o mnie już nie pamiętasz, koncentrujesz się na grze i na wyrywaniu dup na te swoje przepiękne zielone oczy. Tak jest chyba lepiej.
__________________________________________________
Chciałabym poznać opinię osób postronnych czy taka forma pisania jest okej, czy długość rozdziałów pasuje, czy nie jest nudne, piszcie każdą myśl, ja postaram się z weryfikować i wcielić w życie! :)

1. Bohaterów nie spotykamy od tak, oni pojawiają się z czasem.

Cholerny budzik, urządzenie, które jako jedyne rano zmusza mnie do wstania z łóżka, swoim irytującym dźwiękiem zachęca, abym rzuciła nim o podłogę. Gdyby nie był to tylko mój telefon.. Odruchowo chcę wyłączyć źródło bólu głowy, naciskając czerwoną słuchawkę, ale w ostatniej chwili zauważam, że ktoś dzwoni, przecieram oczy, Paula. Jedyna osoba, która pamięta o mnie zawsze dzwoni systematycznie, dba o to, abym się nie załamała do końca. Taka przyjaciółka to skarb.
-co chcesz? - z charakterystycznym, miłym powitaniem odbieram moją nokię.
-może dzień dobry najpierw? Słuchaj, jest sprawa, musisz mi pomóc wyborze tej cholernej sukni ślubnej, niedługo wychodzę za mąż a nie mam nic przygotowane! No i oprócz tego pomożesz mi w urządzeniu całej uroczystości, co to dla Ciebie, przecież Ty jesteś genialna w takich sprawach, masz niezłą smykałkę.- z tej dość chaotycznej wypowiedzi, wywnioskowałam, że dzisiaj czeka mnie cały dzień pracy, a jak moja kumpela się nie zdecyduje na to co zaproponowałam to i tydzień.
-dobra, nie podlizuj się, czekaj, która godzina? podjadę zaraz do Ciebie, tylko pozwól mi się ubrać.-wysiliłam się na miły ton głosu i jako taki uśmiech.
-a tak w ogóle dobrze się czujesz? może.. - weszłam jej w słowo, aby nie wyleciała z kolejnym swoim super pomysłem.
-nie no, jest okej, oprócz tego, że zasnęłam dopiero nad ranem i mnie obudziłaś to po za tym wszystko w jak najlepszym porządku.
-Julka, bujać to my, ale nie nas, ale dobra, mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać to, że Misiek jest w domu?
No nie powiem, byłam trochę zdziwiona, bo nigdy go w domu nie ma, a bo to trening, lub zgrupowanie, albo mecz. Pamiętam jak i u mnie w mieszkaniu pewien osobnik był takim gościem. Moje miejsce zamieszkania, to tylko zbiór pokoi, tego nie można nazwać domem. Dom jest wtedy gdy łączą nas pozytywne uczucia z tym miejscem, gdy kochamy do niego wracać, jak jesteśmy szczęśliwi z każdej chwili spędzonej w nim. U mnie tak nie ma, cóż, no trudno.
-Jak to jest w domu? nie mają zgrupowania, czegoś w tym stylu?
-No tak, mogę się nim nacieszyć, bo za tydzień wyjeżdża do Spały. Ty wychodzisz na ulicę w ogóle? Wszędzie biało-czerwono. Sezon reprezentacyjny się rozpoczął! Swoją drogą, od kiedy Polska jest taka podjarana siatkówką?
-Aha, no dobra, okej, to ja zaczynam się robić i za jakąś godzinę powinnam wyjeżdżać z domu.
-okej, to papa i uśmiechnij się, bo aż mnie boli gdy słyszę ból w Twoim głosie! - wysłała mi całusa i się rozłączyła.
No tak, to już rok minął od mojej ostatniej wizyty w spodku, mekka Polskiej siatkówki, czyż nie? Tam widziałam Cię kochany po raz ostatni.
Podeszłam do szafy, wzięłam jakieś rzeczy, które jak wszystko wokół mnie, zwiastowało niepokój. Pod prysznicem jak zwykle pojawił się natłok myśli, którego ni w ząb nie mogłam odpędzić od siebie.
Wiele osób się ode mnie w ostatnim czasie odwróciło, nie wiem dlaczego. Przez ten mój wszechobecny smutek? Wkurzająca nieobecność ducha we własnym ciele? Zastanawia mnie czemu partnerki lub żony jego kolegów nagle urwały ze mną kontakt? Co bo już nie należę do ich świata? Bo moje oczy zmęczone są łzami, a ciało zwiotczałe od natłoku myśli i problemów? Wychodząc z pod prysznica owinęłam się ręcznikiem i na swój własny widok przeżegnałam się. Odbicie w lustrze złośliwie ukazywało wysoką brunetkę, włosy jak zwykle niesworne tworzyły delikatne fale opadając na moich ramionach, aż po krańce lędźwi. Zielono-niebieskie oczy tworzyły morze negatywnych emocji, kiedyś wiecznie roześmiane teraz zakrywały się podpuchniętymi powiekami i przyciemnionymi worami pod oczami. Zaczęłam się malować, dbanie o siebie zawsze mnie chociaż trochę odprężało. Podkład, eyeliner, tusz i lekko błyszczykiem, gdy już twarz nadawała się do użytku i pokazywania na ulicy, pozostało wyprostować te już i tak zmęczoną różnymi zabiegami czuprynę. Ubrałam się szybko, wzięłam torebkę, kluczę i różnej maści potrzebne rzeczy, aby zaplanować idealne przyjęcie. Z komody zabrałam stare katalogi, które jeszcze niedawno studiowałam z pewnym kimś.
Wjeżdżając na ulicę Słoneczną, jakieś 500m od posiadłości mojej przyjaciółki spostrzegłam wysoką postać, opierającą się o bramę willi, który niedawno była jeszcze na sprzedaż. Modliłam się, błagałam niebiosa, żeby to nie była ta osoba, o której myślę. Machinalnie spuściłam bieg i jechałam coraz wolniej, by w chwili z orientowania wycofać się stamtąd. Będąc coraz bliżej felernego domu spostrzegłam, że ta osoba to brunet, nieźle zbudowany, całkiem dobrze ubrany. Już miałam zawracać, bo ten opis pasował tylko do jednej osoby, ale w pewnym momencie, mój bystry wzrok przechwycił widok nadgarstków osobnika. Na prawej ręce nie było ani śladu zegarka, odetchnęłam z ulgą. To nie on, on nigdy by nie wyszedł z domu. Kiedyś żartowaliśmy, że spóźniłby się na własny pogrzeb, byle by tylko nie zapomnieć tej arcyważnej rzeczy.
Szaleje, zwariowałam, nie wiem za co płacę Pawłowi, skoro i tak mój stan się nie poprawia. Mam jakąś pieprzoną fobię.
Zatrzymałam się pod furtką Pauliny, popatrzyłam w lusterko wsteczne i próbowałam się uśmiechnąć, aby pokazać, że sobie radzę. Gówno prawda, nie radze sobie, ale mojej bratniej duszy należy się chwila odpoczynku od mojego narzekania. Co się ze mną stało?! Ja nigdy taka nie byłam, teraz jakaś nudna szara istota cały czas mówiąca jak to ją wszystko przytłacza, a kiedyś? Nie mogąca usiedzieć w jednym miejscu, wesoła, kochająca świat, Ciebie, planująca wesołą przyszłość z gromadką dzieci, domem nad jeziorkiem. Standardy wybujałej wyobraźni każdej z nas, bo która kobieta nie marzy o takim błogostanie?
Mój wymuszony dobry humor trochę zeszedł mi z twarzy, gdy zobaczyłam przez okno w kuchni Michała tulącego swoją narzeczoną, ale nie dam się. Pokażę im, że jestem silna, przynajmniej przy nich.
Zapukałam grzecznie, otworzyła moja 'siostra' rzucając mi się na szyje. Od trzech miesięcy są zaręczeni, a za osiem miesięcy spodziewają się dziecka. Co jest najśmieszniejsze, ich rodzice nie wiedzą, że oni są zaręczeni, a Michał nic nie wie o jego potomku. Skomplikowanie prostych spraw to ich specjalność, zdecydowanie. Od pewnego incydentu pan jestem-pewny-siebie nie widział mnie ani razu. Nie byłam gotowa na to spotkanie, Liśka robiła wszystko, żeby jakoś mnie przekonać do spotkania się w trójkę, ale mi się zawsze jakoś udawało odwołać, albo wymiksować z danego pomysłu szurniętej. Dlatego nie dziwię się, że widząc mnie trochę zdębiał, jego mina świadczyła o tym, że nie do końca mnie poznał. Czy zmiana koloru włosów może zmienić człowieka?
_______________________________________
naskrobałam co nieco, nie wiem czy to było najlepsze posunięcie, ale okej. Wiem, że główna bohaterka jest strasznie patetyczna, wkurzająca i nudna. Ona taka ma być teraz, obiecuje, że zrobię z niej 'normalną', ale to jeszcze nie teraz, teraz czeka ją ciężka przeprawa pomiędzy tym co wie, a tym co chciałaby wiedzieć. W tym opowiadaniu nic nie jest takie jak się wydaje i tu ten wspomniany zielonooki nie będzie się przewijał przez całe opowiadanie, ja mam chrapkę na inne ciacho, tylko nie wiem za bardzo jak by go tu teraz wpleść.
Pozdrawiam & Całuje - Cookieass <3

sobota, 9 lutego 2013

Wprowadzenie.

Hej, nazywam się Asia i będę publikować swoje opowiadanie na tej stronie.
Moje dzieło będzie miało zaczerpnięte tylko nazwiska i wygląd, więc zapowiadam z góry jeśli komuś się nie będzie zgadzało z rzeczywistymi faktami to co napiszę tutaj, proszę o wyrozumiałość, gdyż to jest tylko zaczerpnięcie pewnych informacji z osób publicznych. Proszę również o wyrozumiałość, jeśli chodzi o styl pisania, to 'dzieło' jest moim pierwszym opowiadaniem, także proszę o wszelkie sugestie i konstrukcyjną krytykę w komentarzach! ;P
Mam nadzieję, że się nie wynudzicie, o wszystkich wydarzeniach będę informowała na bieżąco. 
Nie chciałabym aby ten blog przypominał durne bajkopisarstwo o siatkarzach, chcę pokazać, iż nie każda kibicka siatkówki to hotka pasjonująca się wyglądem siatkarzy. Cóż, jednak pewnych przyzwyczajeń nie można się wyzbyć, dlatego jak można się domyślić będzie to czytadło o różnych wzlotach i upadkach, tyle, że towarzyszyć głównej bohaterce będą dwumetrowe 'mutanty'
mam nadzieję, że to co stworzę spodoba się powszechnym odbiorcom.
Oczywiście jeśli ktoś by chciałby być informowany o nowym rozdziale moich wypocin zachęcam do zostawienia namiaru na siebie ! :)
to tyle od autorki, pozdrawiam i całuje!